Gdy się zanurzasz..w sobie.
Poddajesz się…czemuś większemu.
A wtedy to większe..duch…łączy się poprzez ciebie z matką ziemią..poczuj ten przepływ. Twoje czakry zaczynaja wibrować niczym kwiaty na wietrze,tak subtelnie wprawiając lekkie poruszenie. Twoja aura wypełnia się uzdrawiającym światłem zamykając gdzieniegdzie drobne pęknięcia,nieuzdrowione rany rozczulając je miłością, utulając dając im uwagę…właśnie tak…jestem i widzę cię i zostanę tu z tobą tylke ile trzeba. ..a potem pójdę do życia,oddając się ku więcej…Duchu mój,Ty wiesz co we mnie wybrzmiewa,co prosi o uzdrowienie i łaskę…trzymaj mnie na tej ścieżce abym nie zbaczała gdy czasami zapomnę czy się pogubię…ufam i pozwalam sobie nie oceniać, nie ingerować w twoją wolę…skoro czuję to samo.
Będąc w saunie lubię skierować się do wewnątrz siebie aby łączyć się z kolei z wielopoziomową przestrzenią…czy to jest modlitwa,czy intencja,czy wizualizacja to jest to moment własnej transformacji tak jak w szałasie potów gdzie możesz oczyścić ciało i duszę,rozmawiać z przodkami..to ten czas refleksji gdy przychodzi do Ciebie to co jest gotowe na uwolnienie…a uwalniamy tylko poprzez ciało…